granice wolności slowa - co sadzicie? Moim zdaniem, wolności jaką daje Internet nie można ograniczać. Nie można autoryzować każdego, montować kamer w kafejkach itd. gdyż zgninie ludzka chęć do wymiany poglądów. To, że ktoś przejął się niepochlebnym zdaniem na jego temat umieszczonym w sieci to nie oznacza, ze od razu trzeba autoryzować wszystkich, bo istnieje szansa zranienia czyjegoś ego. To tak jakby w autobusie ktoś narzekał np. na politykę a przez to wszyscy wsiadając następnym razem pokazują dowody osobiste. Jeśi chodzi o ewidentne przestępstwa (spam, pornografia dziecięca) to zgadzam się z Jackiem Koniecznym, że "Najlepszym rozwiązaniem, (...) byłoby obarczanie zawsze odpowiedzialnością bezpośrednie źródło informacji chyba, że ono jest w stanie precyzyjniej wskazać sprawcę. Np. przychodzi do mnie spam, to winnym automatycznie jest właściciel serwera, z którego spam przyszedł chyba, że jest w stanie wskazać adres IP, z którego przyszła tam ta wiadomość. Jeśli jest znany ten IP, to "winny" byłby użytkownik tego komputera, chyba że jest w stanie wskazać np. tego, kto przejął kontrolę nad jego komputerem ...." Takie rozwiazanie zmuszałoby ISp do myślenia, a nie pociągałoby ekstremalnych kosztów i co najważniejsze nie ograniczałoby wolności słowa użytkownika sieci. I na koniec. Moim zdaniem, inteligentny i świadomy użytkownik sieci unika niebezpieczeństw Internetu (spam, wirusy ...), nie czyta beznadziejnych postów, nie traci czasu na fora, na których zamiast przecinka używa się słowa k.... Zostawia się tę niszę dla internetowych orangutanów. Społeczeństwo ery Internetu rozwija się i samo weryfikuje niewłaściwe zachwania innych. Wystarczy poczekać a ludzie sami bez praw nakazów i bubli legislacyjnych sami odnajdą właściwe rozwiązanie. pozdrawiam Michał tekst/list zaczerpnięty z lisy dyskusyjnej ISOC